WIOSNA 2010
Budzimy wiosnę!
Wyjątkowo długo każe na siebie czekać w tym roku... Zima dała nam się we znaki, tym bardziej cieszą pierwsze oznaki Przebudzenia...
Jolu, to ciemiernik od Ciebie! Był dla mnie dzisiaj najmilszą niespodzianką :)
Ten kawałeczek leśnego ogródka cały jest dla mnie jeszcze niespodzianką. Wciąż nie mam pewności sadząc rośliny która z nich będzie się tu czuła dobrze. Staram się oczywiście każdej sadzonce zapewnić odpowiednie warunki, ale wiem z doświadczenia, że to nie wszystko i dopiero po ok. 2-3 latach roślinka pokaże, czy jej dobrze, czy rezygnuje z gościny :(. Jedno już wiem, nie będzie to ogród kolekcjonera. Sosny i brzozy już nadały charakter tej działce, a ja staram się sadzić krzewy i byliny, które nie będą się kłóciły z otoczeniem.
Dziś po długiej zimowej przerwie pospacerowałam po ogrodzie przyglądając się uważnie wschodzącym roślinkom. Przycięłam kilka krzewów, zasiliłam różanecznik i azalie (jedna wygląda nieciekawie ale dam jej szansę), z lekkim niepokojem rozejrzałam się i uświadomiłam sobie co nas czeka w tym sezonie...
**********************************
Prace ruszyły pełną parą!
Należało zacząć od zgrabienia liści i igieł zalegających na rabatach. Wprawdzie niechętnie to robię, ponieważ odkrywam przy tym ziemię narażając ją na wysychanie i zachwaszczenie, ale nie jestem pewna, czy zalegające liście również nie stwarzają zagrożenia podczas rozkładania się. Poza tym warstwa liści ukrywa nieśmiało wychylające się pierwsze kwiatki, o których zapomniałam i mogłam przez nieuwagę uszkodzić. Moje rabatki nabierają kolorów. Częściowo uszkodzony przez mróz (choroby) różanecznik nieśmiało zakwita... Na pierwszym planie czeremcha, która sama wybrała sobie tu miejsce, a skoro działka ma mieć charakter leśny - niech zostanie. Podobno ładnie kwitnie i zlatują się do niej pszczoły. I liście przebarwia jesienią, a to uwielbiam!
Pieris, który wyjątkowo dobrze przezimował, jest moją dumą... Jak na razie miejsce mu służy, więc mogę się rozejrzeć za innymi odmianami
Kolejna moja miłość: żurawki. Na razie mam ich tylko kilka :) ale będzie więcej, bo im również dobrze między sosnami. Teraz szykują się do kwitnienia:
I wreszcie zidentyfikowałam samotnika rosnącego na działce (ten też sam sobie wybrał to miejsce przed laty :))
Myślę, że powinnam się jeszcze upewnić na Forum ogrodniczym, tam są znawcy, ale stawiam na topolę osikę :)
Zapytam również o to pnącze, wygląda jak wiciokrzew, mocno się rozrasta nawet w zacienionych miejscach, ale chętniej czepia się podłoża niż siatki, wypuszczając korzenie. Trochę go "przymusiłam" do pionu, ale czy posłucha?...
Posadziłam również pigwowca, wisterię (przy tarasie), hortensję limonkową. Porządkując ogród natknęłam się na siewkę bordowej leszczyny, którą przesadziłam - takie niespodzianki lubię :)
Jednak najwięcej czasu zajęło wyrównywanie terenu. Tak jak pisałam w poprzedniej części - najbardziej martwiła nas góra ubitej ziemi, która wydawała się nie do ruszenia bez kopareczki
teraz z górki nie zostało prawie nic
Szpadel, taczka i grabie... Wprawdzie dłużej i czasem z bólem mięśni, ale z ogromną satysfakcją :)
Mamy nadzieję jeszcze w maju posiać trawę w części ogrodu, żeby się zazieleniło... Wybraliśmy do tego nasiona trawy z mikrokoniczyną. Nie ma jeszcze wiele opinii na temat tej mieszanki, a te, które czytałam są bardzo różne. Mimo wszystko zdecydujemy się, ponieważ łatwiej rośnie na takich trudnych, suchych podłożach w zacienionych miejscach, nie wymaga częstego koszenia i nawożenia. Listki koniczyny utrudniają rozwój chwastów i ograniczają parowanie wody. Mikrokoniczyna wiąże azot, dzięki czemu murawa jest zdrowa bez nawożenia. Więcej o mikrokoniczynie. Tyle teorii, co wyjdzie w praktyce - napiszę.
*************************************
21 maja 2010
...a tyle było planów...
...trawa nie posiana, miejsca, w których powinna już kiełkować porastają dumne chwasty, tygodniowy urlop minął. A wszystko przez nieustannie padające ostatnio deszcze. Z dnia na dzień wyglądaliśmy przejaśnienia i przebłysków słońca... Pojawiły się dopiero dzisiaj po południu. Nie mam zamiaru długo narzekać, bo brak trawnika to nic w porównaniu z powodzią, jaka dotknęła wielu ludzi... Trawnikiem zajmiemy się niebawem.
Tymczasem pojechaliśmy na kilka godzin, aby sprawdzić, czy w letnisku wszystko w porządku.
I tak: najlepiej mają się funkie, którym duża wilgotność bardzo odpowiada. Nawet nie wiedziałam, że mam takie okazy świetnie też radzą sobie żurawki i liliowce. Iglaste mają śliczne jaśniutkie przyrosty. Jest mokro, cieniście, świeżo...
************************************************************
Czerwiec 2010
Deszcze wreszcie ustąpiły, nastał idealny czas do zakładania trawnika. Ziemia wilgotna, po raz kolejny równaliśmy i walcowaliśmy teren przed domem z mocnym postanowieniem, że nie wyjedziemy, dopóki nie posiejemy trawy. Jak na złość, ciągle jeszcze trafiałam na wielkie kępy perzu, które należało wykopać i dołki uzupełnić ziemią. Mocno nadwyrężone kręgosłupy ostro dawały o sobie znać. Chwilami miałam łzy w oczach, bo nie ma chyba nic gorszego dla ogrodnika zapaleńca, jak ciało odmawiające posłuszeństwa :(. A tyle jest jeszcze do zrobienia... Jednak się udało, trawa posiana, podlana, czekamy na efekty.
Po powrocie do domu dopadły mnie obawy: a może wróble się zlecą i wydziobią nasiona, a może przyjdzie ulewa i spłyną... I takie bardziej realne: przecież sosny zrzucają igły i szyszki ostatnio w dość dużych ilościach, jeśli zasypią nasionka, te nie wykiełkują... To będzie trudne czekanie...
Ogród jeszcze taki pusty... staramy się go stopniowo wypełniać. Najpierw rabaty i trawnik przed domem. Tutaj już rozrosły się dwie kaliny koralowe
Niezawodne - nawet w trudnych warunkach majowa piwonia i czyściec wełnisty
Cieniolubne hosty i języcznik
Parzydło leśne: cały rok po posadzeniu, ale jeszcze nie kwitnie :(
Lato 2010
|